piątek, 7 marca 2014

Vansy a vansiki

     Witajcie kochane. Dziękuję za tyle miłych komentarzy pod postem zapoznawczym. Ja również mam nadzieję, że będzie mi miło prowadzić tego bloga. Jak tam u was pogoda za oknem? U mnie bardzo przyjemnie. Świeci słoneczko i bez wiatru. Jedyny minus to dość ostre powietrze, no ale przecież mamy marzec. U mnie w ogródku już pojawiły się krokusy i przebiśniegi. Co do ogródka, tak mieszkam na wsi.
Malutkiej wiosce, gdzie na prawdę bardzo dobrze się czuję i powiem szczerze, że nie zamieniłabym się z mieszkającym w mieście. Jedynym minusem życia na wsi jest to, że każdy o każdym wszystko wie, ale to da się wytrzymać.
     Dzisiaj przychodzę do was z postem o bardzo znanych butach, jaśniej mówiąc butach firmy "Vans".
Każda z nas wie, że tenisówki z grubą podeszwą zrobiły furorę w świecie mody. Ja przez pewien czas sama chciałam mieć takie butki. Marzyły mi się morelowe albo w panterkę, lecz z bardzo prostego powodu - braku pieniąszków nie kupiłam sobie tego typu obuwia. Jednak kiedyś przypadkowo trafiłam na podróbkę vansów w tak zwanym "chińczyku". Od razu mój wzrok powędrował do tych butów. Niestety w kolorze czarnym nie było mojego rozmiaru, ale odnalazłam go w różu. Kosztowały mnie 35 zł. Jestem z nich bardzo zadowolona. Doszłam do wniosku, że lepiej mieć kilka par w różnych kolorach niż jedne a oryginalne. Przecież na nodze wyglądają podobnie, a my mamy większą różnorodność.
By wam uświadomić, że buty oryginalne i podróbki znacznie się nie różnią. Jedynym minusem jaki zauważyłam jest to, że vansy są bardziej wyprofilowane do nogi, lecz pomijając ten fakt na prawdę obie pary butów prezentują się bardzo dobrze.

                                         ZDJĘCIE ORYGINALNYCH VANSÓW ok. 250 zł.



ZDJĘCIE MOICH PODRÓBEK FIRMY "Lemax" 35 zł.



Moim zdaniem podróbki są na prawdę warte uwagi. Nie każdego przecież stać na oryginalne przedmioty, z resztą po co przepłacać, jeśli można wydać mniej. Oczywiście oryginalne vansy na pewno są masywniejsze i szybko nam się nie "rozlecą", tu nie ma dwóch zdań. Lecz i tak zostanę przy swoim, że podróbki są na prawdę bardzo dobrym zamiennikiem.